logo os

Patron medialny

tv tvp-historia

Telewizja Lublin


 

Radio Lublin


Prasa lokalna
Lubelszczyzny

Patron honorowy

Łukasz Kamiński
- IPN

prof. Andrzej Kunert
- ROPWiM

 

Norwid nie idealizował tych, którzy "jedzą, piją, grzyby zbierają i czekają, aż przyjdzie Napoleon i zrobi im ojczyznę". Nie pochwalał "patriotyzmu kapusty kwaśnej i ogórków kiszonych„ czy strategii typu ”ja z synowcem na czele... i jakoś to będzie". Odrzucał "dojutrkowość"- przekonuje prof. Marek Buś w rozmowie z Martą Kwaśnicką.
Marta Kwaśnicka: Norwid to znakomity dowód na to, że nasza literatura żyje życiem przerywanym. Niektórzy nasi klasycy są nadal „nieprzyswojeni” i – z różnych powodów – okresowo „znikają” z naszej świadomości literackiej.
Marek Buś: O tym rwaniu się dziejów Norwid mówił, że to są „fazy konwulsyjne”. Artysta twierdził, że u Polaków są szczególnie charakterystyczne. To tak, jakby ktoś tydzień jadł, a potem tydzień tylko pił. W tej chwili, oczywiście, jest i tak lepiej niż wcześniej, bo chociaż zjawisko fascynacji poszczególnymi twórcami podlega zmianom i modom, to jednak system szkolny „miele” (przecież z pożytkiem) ich dorobek. Robi to jednak przeważnie niezbyt subtelnie. Jakieś wymogi programowe są, ale zwykle uczymy tak, jak nas uczono. A Norwida z reguły się omijało, i często dalej omija.

Dlaczego?
Bo trudny, bo hermetyczny, bo nie ma czasu. Także w edukacji uniwersyteckiej Norwida jest stosunkowo mało, wystarczy spojrzeć na listy lektur różnych uczelni. Właśnie dlatego potem nauczyciele uciekają od tematu, załatwiają trzy, cztery lekcje z Fortepianem Szopena i rapsodem o Bemie na czele, i tyle. W tym nie musi być premedytacji, tylko rodzaj lenistwa duchowego.
Ale chyba nie tylko?
Były i czynniki sterowania kulturą. Na przykład wybitny krakowski historyk literatury i interpretator poezji Kazimierz Wyka, którego jeszcze jako student miałem możność widywać i który już przed wojną był zapalonym norwidystą, a w 1946 roku zrobił habilitację na Norwidzie (opublikowaną dwa lata później), kiedy włączył się w budowanie nowego ustroju, do tego stopnia „zgłupiał”, że w 1950 napisał obszerny podręcznik o romantyzmie, gdzie o Norwidzie jest zaledwie kilka stronic, nie całkiem pochlebnych. Mniej bodaj niż na przykład o Zamku kaniowskim Seweryna Goszczyńskiego. Na zjeździe polonistów poddał „samokrytyce” własną książkę o „poecie i sztukmistrzu”. Wyka miał na tyle mocną pozycję, że trudno założyć, aby mu kazano. Po prostu taki był „duch czasów”. A jeszcze parę lat wcześniej, tuż po wojnie, ostro polemizował z Adamem Ważykiem, który uważał, że Norwida trzeba w ogóle wyrugować z kultury polskiej.

Więcej czytaj na portalu Kresy.pl: http://www.kresy.pl/kresopedia,literatura?zobacz/kultura-jako-prawo-narodu-do-istnienia-